sobota, 4 maja 2013

Kolejny Jednopart ;) 

Dźwięk telefonu obudził mnie ze snu. 
- Halo ? - powiedziałam zaspana ziewając.
- Panienka [t.i.n] ? - odezwał się głos w telefonie.
- Tak.
- Mamy dla pani propozycję zatańczenia w teledysku Justina Biebera. 
- Justina Biebera ? To moje marzenie ! Skąd macie mój numer ?
- Widzieliśmy nagrania na youtube z pani udziałem, a numer uzyskaliśmy od pańskich przyjaciół.
- Dobrze, jasne, tak ! Gdzie mam się zjawić, kiedy ?
- Świetnie, więc dziś o godzinie 18.00 w Londyńskim domu kultury. Pan Bieber będzie czekał na sali>
- Oczywiście będę. Do widzenia.
- Miłego dnia.
Wstałam z łóżka mało co nie zabijając się o wszystko, ubrałam się i czekałam... W końcu ! Mogę iść na próbę. Włożyłam dresy, nie miałam daleko do Domu Kultury więc poszłam pieszo. 10 min i jestem. Weszłam do sali. Rozejrzałam się, w rogu siedział sam Justin Bieber.
- Witaj, jestem Justin - wyciągnął do mnie rękę.
- Cześć, [t.i] jestem.
- Tak wiem.
- W...wiesz ?
- Wiem, widziałem cię nie raz. Jesteś świetna - uśmiechnął się.
- I mówi mi to Justin Bieber.
- Justin Bieber mówi prawdę - odpowiedział.
Pokazał mi układ. A potem zaprosił na kawę. Miło się rozmawiało. Mijały tygodnie, przygotowania do teledysku. Wszystko było świetne. Zaprzyjaźniłam się z Justinem. Nakręciliśmy teledysk. Miał miliony wyświetleń ! Jestem z siebie dumna. Kontakt z Jusem miałam świetny. Byliśmy już przyjaciółmi. Aż pewnego dnia dostałam smsa : Przyjdź do parku, czekam. Justin ;)
Wybiegłam z domu i pobiegłam do parku. Szybko się tam znalazłam.
- [t.i] jak dobrze, że jesteś.
- Jestem, cześć - uśmiechnęłam się do niego.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham ?
- Bo ty... od tamtego momentu... ja ...
- Justin uspokój się i powiedz co się dzieje !
- Kocham cie.
- Kochasz mnie ? !
- Tak, Kocham cię ! - zaczął krzyczeć na cały park.
- Zamknij się głuptasie - zaśmiałam się.
- A ty mnie kochasz ? - zapytał.
- Kocham... tak kocham cię Justin.
Wtedy mnie pocałował, tak czule i delikatnie. Aww. Byłam w niebie.
Razem z Justinem byliśmy szczęśliwi, kochaliśmy się, szczerze.
Mijały miesiące, a my nawet raz nie pokłóciliśmy się, żadnej sprzeczki, tylko miłość.
Justin miał wolny dzień, a ja pojechałam do lekarza. Miałam straszne mdłości, bolał mnie brzuch...
Wróciłam do domu i usiadłam obok niego na kanapie.
- Coś się stało ? - zapytał obejmując mnie ramieniem.
- Jestem w ciąży.
- Co ? To świetnie, będę tatą - krzyknął uradowany.
- Justin, dziecko jest chore !
- Jak to chore ?
- Może umrzeć - powiedziałam i zaczęłam płakać. Jus przytulił mnie i pocieszał. Nie tak miało być, ono miało się urodzić i być szczęśliwe, a teraz umrze, albo będzie kaleką. Nie chcę tego.
- Spokojnie kochanie, będzie dobrze.
W 7 miesiącu ciąży choroba przeniosła się na mnie. Byłam na wykończeniu wiedziałam, że umrę przy porodzie.
Leżałam w łóżku razem z Justinem. Głaskał mnie po brzuchu i całował.
- Ja umrę Justin - stwierdziłam po chwili.
- Nie umrzesz, za bardzo cię kocham.
- Umrę, uświadom to sobie.
- Nie pozwolę na to.
9 miesiąc. Leżę w szpitalu, zastanawiam się czy jeszcze żyję. Co chwilę słabnę i mdleje, źle ze mną. Dziecko jest zdrowe. Justin zapewnia mnie, że nie umrę. Lekarze nic nie wiedzą, ale ja wiem, że odchodzę.
Zaczyna się, okropny ból, wszędzie. Justin trzymający mnie za rękę. Pikanie różnych maszyn i krzyk lekarza : Ona umiera ! Ratujcie dziecko.
- Kochanie, uda ci się. Przeżyjesz i będziemy razem, tak jak planowałaś. Zestarzejemy się razem, nie zostawiaj mnie samego - mówił przez łzy.
- Zaopiekuj się naszą córeczką - wyszeptałam ostatkiem sił.
Ciągły pisk jakiejś maszyny. Już mnie tu nie ma, umarłam.
Widzę wszystko z nieba. Urodziła się zdrowa śliczna córeczka. Justin nadał jej moje imię. Ja płaczę, jestem duchem, ale płaczę, ze szczęścia.
Mija 6 lat od mojej śmierci, ale ja jestem obok nich. Pomagam im, wspieram.
- Mała, chodź pomodlimy się za mamusię - powiedział Justin to naszej małej córeczki.
- Idę tatusiu - krzyknęła i przybiegła do pokoju. Obydwoje klęknęli przy łóżku, złożyli ręce i modlili się. Justin układał piękne modlitwy, mała też była w tym całkiem dobra.
Skończyli się modlić. Justin wziął ją na kolana i pocałował w czoło.
- Pamiętaj, że mamusia patrzy na nas z góry i zawsze będzie z nami w serduszkach - wyszeptał i ułożył ją do snu, pocałował w policzek, zgasił światło i wyszedł. Usiadł w swojej sypialni, wziął do rąk moje zdjęcie i zaczał płakać, jak co wieczór. Z tęsknoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz