sobota, 4 maja 2013

Jednopart I 

Siedziała w parku, samotnie jak co dzień. Nie była zbyt towarzyska. Uznawali ją jako dziwaka. Często czytała książki, tak było i w tej chwili. Pochłonięta lekturą nie zwracała uwagi na nic co działo się w parku. Dzień zapowiadał się jak każdy inny. Nie spodziewała się, że jedno wydarzenie zmieni całe jej życie. Czytając kolejną stronę lektury spostrzegła, że ktoś siedzi obok niej iprzygląda się uważnie każdemu jej ruchowi.
- Cześć - usłyszała aksamitny głos wydobywający się z malonowych ust wysokiego bruneta - Jestem Justin.
Teraz uświadomiła sobie, że sławny Justin Bieber zasiada obok niej na ławce w parku i jeszcze się przedstawia. Zaniemówiła, jej ciche, ale za to wielkie marzenie się spełniło. Spojrzała w jego czekoladowe oczy i po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechnęła się do człowieka, a nie do książki.
- Cześć, jestem Lili - Odpowiedziała jakby nigdy nic i uścisnęła wyciągniętą w jej stronę rękę Biebera. Z zewnątrz opanowana, a w środku burza. Cieszyła się niesamowicie, czuła podniecenie, była szczęśliwa i sama nie potrafiła sobie tego uświadomić.
Tak zaczęła się przyjaźń, która jak się wydawała miała przetrwać wieki. Mijały miesiące, a oni nadal świetnie bawili się w swoim towarzystwie. On, mimo napiętego grafiku poświęcał jej każdą wolną chwilę, która dla niej była niesamowicie ważna. Za każdym razem przychodzili na ławkę w parku, na której wymienili pierwsze spojrzenia, pierwsze uśmiechy.
Letni wieczór, ściemniało się, zanosiło się na deszcz. Zaczęło kropić, ale on nie chciał wracać do domu, stał przy tej znaczącej ławce nieruchomo. Zaczęło cicho grzmieć, burza.
- Justin głupku ! Chodź do domu. Wiesz, że boję się burzy - powiedziała ciągnąc go za rękę, ale nie drgnął. Wpatrywał się w jej wystraszoną twarz i zaśmiał się.
- Obronię cię przed każdym grzmotem - powiedział przyciągając ją do siebie.
- Justin ! - pisnęła, wyrwała się mu i pobiegła w stronę samochodu. Zatrzymał ją. Deszcz padał już mocniej. W parku zrobiło się pusto, byli tylko oni. Cali mokrzy, krople deszczu spływały po jej mokrych włosach, które cały czas odgarniała z twarzy. Stali blisko siebie wpatrując się sobie głęboko w oczy.
- Kocham Cię - usłyszała najwspanialsze słowa na świecie, wypowiedziane przez chłopaka jej życia. Nie zdążyła odpowiedzieć. Ich usta połączyły się w pocałunku. Motyle w ich brzuchach wariowały. Ujął jej twarz w dłonie gładząc kciukiem jej policzek. Ona oplątała ręce wokół jego szyi. Nie mogli się od siebie oderwać. Całowali się z taką namiętnością jakby nigdy więcej nie mieli szansy tego zrobić.
- Ja też Cię kocham Justin - wyszeptała wprost do jego ucha i wtuliła się w jego tors, przycisnął ją do siebie. Usłyszeli głośny grzmot i ze śmiechem, trzymając się za ręce pobiegli do samochodu.
To był początek pięknej miłości. Wszystko układało się między nimi cudownie. Byli zakochani, szczęśliwi. Nadszedł wielki dzień. Dla niej i dla niego. W kieszeni jego marynarki spoczywało czerwone pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym. Chciał się jej oświadczyć. Zadzwonił telefon, odebrał. Po usłyszanej wiadomości wypuścił z rąk urządzenie, które roztrzaskało się na kilka części. Wparował jak wiatr z wielkiego hotelu, wsiadł do samochodu i ruszył z zawrotną prędkością. Znalazł się pod szpitalem, odnalazł salę w której leżała jego miłość.
Miała wypadek, jest w ciężkim stanie. Czy ona umrze ? Próbował ułożyć sobie wszystko w głowie, na marne. Wbiegł do pomieszczenia i usiadł obok niej.
- Justin, ja umrę - wydusiła ostatkiem sił.
- Nie umrzesz - odpowiedział jej spokojnie. Zostali w sali sami. Obydwoje dobrze wiedzieli, że ona odejdzie, ale mieli cichą nadzieje, że to nie tak się skończy. Przypomniał sobie o pudełeczku. Klęknął obok łóżka szpitalnego, ujął jej dłoń i wypowiedział najromantyczniejsze słowa na świecie. "Lili wyjdziesz za mnie ?". Odpowiedziała " Tak ". Włożył pierścionek na jej palec, a ona uśmiechnęła się. Umarła z uśmiechem na twarzy.
On płakał, jak dziecko. Codziennie przesiadywał na ich ławce w parku, nawet w deszczu i burzy. Czytał jej książki, które i tak znał już na pamięć, ale tak bardzo mu ją przypominały.
W końcu nie wytrzymał, nie potrafił żyć bez serca które anioł śmierci zabrał kilka lat temu. Chciał do niej dołączyć. Zabił się, aby być z nią na zawsze.

Mam nadzieję, że się podoba. Jeśli zbiorę kilka like'ów jeszcze dziś coś dodam ;) + W jednopartach będę używała imienia Lili chyba, że będzie to dedykacja dla kogoś ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz